4 listopada 2013

Idzie nowe



A właściwie już nadeszło i rozpoczęło się we wrześniu. Najpierw się przeprowadziłem, a zaraz potem zmieniłem pracę. Wszystko to sprawiło, że musiałem dość gruntownie przeorganizować swój czas i na nowo wypracować sobie harmonogram codziennych zajęć. Pływanie ma, rzecz jasna, w moim grafiku miejsce priorytetowe, choć  w ciągu ostatnich dwóch miesięcy miałem spory problem ze znalezieniem dogodnych godzin wypadu na pływalnię. W rezultacie przez wrzesień i październik przepłynąłem zaledwie nieco ponad 20 km, co jest wynikiem wyjątkowo marnym. Do takiego rezultatu przyczyniła się zresztą jeszcze angina ropna, która dopadła mnie zaraz na samym początku jesieni. Teraz jednak powoli zaczynam wychodzić na prostą.
Wraz ze zmianą dotychczasowego stylu życia (nowa praca wymaga większej elastyczności czasowej) uczę się powoli zmieniać także nawyki pływackie. Z wyjątkiem weekendów wszystkie popołudnia mam teraz zajęte, więc na basen pozostają mi właściwie tylko godziny wieczorne, które niejednokrotnie bywają dość tłumnie oblegane przez amatorów pływania. Zupełnym przypadkiem odkryłem jednak, że jeden z basenów w pobliżu mojego miejsca zamieszkania jest już otwarty o szóstej rano, co otworzyło przede mną całkiem nowe perspektywy. Nieśmiały pomysł, by przerzucić się na poranne pływanie niespodziewanie przypadł do gustu jednemu z moich kolegów i już dziś o świcie postanowiliśmy przetestować zalety tak wczesnej aktywności fizycznej. Godzinny trening przyniósł nam mnóstwo frajdy, tym bardziej, że basen nie był o tej porze zbyt tłumnie oblegany i jednomyślnie stwierdziliśmy, że spróbujemy przerzucić się na regularne poranne pływanie. Mam tylko nadzieję, że ten świeży entuzjazm nie zgaśnie w nas wraz z nadejściem zimy. Póki co jednak, podejmujemy wyzwanie rannych ptaszków pływackich!