4 lipca 2014

Triathlonowy zawrót głowy

Doprawdy nie wiem czy to ja do tej pory byłem ślepy, czy też nagle zapanowała jakaś niezwykła moda na tę właśnie dyscyplinę sportu. Od kilku dni siedzę w Warszawie i gdzie tylko się nie obejrzę, tam od razu wszędzie dostrzegam triathlon. Może to ja zrobiłem się teraz szczególnie wrażliwy na tym punkcie, bo podczas wcześniejszych pobytów w stolicy jakoś nie rzucało mi się to aż tak mocno w oczy.
Tymczasem już pierwszego dnia na Warszawiance natknąłem się na Mikołaja Lufta, który na sąsiednim torze prowadził ćwiczenia pływackie dla dwóch zawodników. Na Inflanckiej, z kolei mogłem obserwować trening grupy w barwach TriClubu. Zresztą już przy wejściu na baseny aż biją po oczach plakaty zapraszające do udziału w szkoleniach Kuźni Triathlonu, Trisfery czy właśnie TriClubu. Przyznam, że mocno zazdroszczę Warszawiakom tak rozległej palety ofert treningowych i od razu zamarzyło mi się, żeby i u nas na Śląsku pojawiły się takie możliwości.
Kolejną sprawą są oczywiście specjalistyczne sklepy branżowe. Zupełnym przypadkiem odkryłem tuż obok basenu na Inflanckiej malutką filię Sport Guru, gdzie zamiast zakupów spędziłem trochę czasu na przemiłej pogawędce ze sprzedawcą, bo - jak wiadomo - wspólna pasja to temat do niekończących się rozmów. Za to niczym do Mekki udałem się do sklepu EnduShop, w którym oprócz fachowych pogaduszek z kolejnym sprzedawcą, nabyłem świetny strój triathlonowy, a także zaopatrzyłem się w żele do przetestowania na najbliższych treningach. Zadowolony, niczym kot, który się opił śmietanki, ostrzę już sobie zęby na zakup pianki neoprenowej. A znając siebie, nastąpi to zupełnie niebawem :)

2 lipca 2014

Podsumowanie półrocza

Urodziny Michaela Phelpsa, które przypadają dokładnie 30 czerwca, uświadomiły mi, że minęła właśnie połowa roku. Święto najlepszego pływaka wszech czasów to zatem doskonały moment na małe podsumowanie ostatnich sześciu miesięcy. Z niemałą satysfakcją stwierdzam, że choć do wymarzonej formy jest jeszcze daleko, to jednak stopniowy rozwój i poprawa kondycji są wyraźnie zauważalne.
Przede wszystkim, przez minione półrocze udało mi się poprawić szybkość z jaką pływam, co z kolei przełożyło się na pokonywany dystans. Według statystyk Endomondo od początku roku spędziłem na basenie łącznie 3 dni, 2 godziny i 45 minut, a licznik "nabitych" kilometrów przekroczył już 200. W kolejnych miesiącach dystans przedstawiał się następująco:
Styczeń: 39,00 km
Luty: 30,00 km
Marzec: 36,80 km
Kwiecień: 34,20 km
Maj: 33,00 km
Czerwiec: 29,50 km
Cieszę się, że kilka razy udało mi się też popłynąć na tyle szybko, by zmieścić się z dystansem 3 km w jednej godzinie (choć moje normalne tempo to 2,80 km/h). Ta granica, do której dotarłem uświadamia mi, że zamiast mechanicznego „nabijania” kilometrów, powinienem teraz bardziej skupić na technice i to ona będzie moim priorytetem na najbliższe miesiące. Nie mówiąc oczywiście o triathlonie, który coraz to wyraźniej majaczy na horyzoncie drugiej połowy roku. Przede mną zatem kolejne treningi na wodach otwartych i ćwiczenia zakładek rowerowo-biegowych. A tymczasem nieco urlopu. Na początek kilka dni w stolicy i obowiązkowe odwiedziny na basenach Inflancka i Warszawianka, a także dłuższe wybiegania na urokliwych ścieżkach Pola Mokotowskiego.