5 stycznia 2014

Uśpione marzenia



Każdy z nas nosi w sobie ukryte głęboko marzenia. Takie cichutkie myśli o celach, które zdają się być dla nas zbyt śmiałe, niedosiężne, czy wręcz nierealne. Pielęgnujemy je zatem w skrytości serca, nie potrafiąc uwierzyć, że wprowadzenie ich w życie mogłoby stać się dla nas możliwe. Niejednokrotnie brak nam nawet odwagi, by wypowiedzieć je na głos. A przecież właśnie od tego może się zacząć w naszym życiu prawdziwa przygoda.
Przekonałem się o tym już raz, kilka lat temu. Od dawna moim uśpionym marzeniem było przejście słynnego Camino de Santiago. Jednak myśl o wyprawie hiszpańską drogą świętego Jakuba wydawała mi się pomysłem zbyt trudnym, przerastającym moje piechurskie możliwości. Punktem przełomowym stała się rozmowa z kolegą, któremu przypadkiem wspomniałem o tym właśnie uśpionym marzeniu. Okazało się, że on także nosi w sobie podobne pragnienie i dosłownie w przeciągu kilku minut ożywionego dialogu podjęliśmy decyzję o wspólnym wyruszeniu na wyprawę Camino. Dokładnie rok później, w ciągu zaledwie osiemnastu dni udało nam się pokonać pieszo szlak o długości 500 km, prowadzący z Burgos do Santiago de Compostela. Od tamtej pory wiem już, że warto budzić z letargu nawet najbardziej skryte i pozornie nierealne marzenia.
Piszę o tym nie bez kozery, bo nowy rok niespodziewanie zaczął się od rozbudzenia kolejnego z głęboko ukrytych pragnień. Wszystko zaczęło się od spotkania z dawnym kolegą z liceum. Widujemy się raczej nieczęsto, ale kiedy już pojawi nam się okazja na dłuższy meeting, wtedy skwapliwie ją wykorzystujemy. Tym razem rozmowa zeszła nam jakoś na aktywność fizyczną. Przemek na co dzień sporo biega, ja z kolei niemal każdą wolną chwilę spędzam na basenie. I tak, od słowa do słowa, doszliśmy do zaskakującego odkrycia, że obydwaj nosimy w sobie ukryte marzenie, by sprawdzić się w triathlonie. Kiedy Przemek pierwszy o tym wspomniał, wprost nie mogłem uwierzyć własnym uszom, a zakopane gdzieś głęboko pragnienie natychmiast zaczęło we mnie kiełkować i przybierać postać nieśmiałej myśli, że przecież nie jest to chyba niemożliwe. Pomysł Przemka, by przed czterdziestką spróbować swoich sił w triathlonie niespodziewanie stał się celem, do którego chyba wspólnie zaczniemy się w tym roku przymierzać.
Wygląda na to, że na początek czeka mnie w tym roku powrót do bardziej regularnego biegania…

4 komentarze:

  1. Ale super postanowienie! Życzę wytrwałości i sukcesu w realizacji:)

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym roku też staruję w pierwszym moim triathlonie. Mimo, że niezłe mam czasy w bieganiu i kolarstwie to zazdroszczę Ci umiejętności pływackich. Postępy w tej części triathlonu idą mizernie ;/ Pływanie jest jednak najbardziej techniczne z tych wszystkich dyscyplin.

    Życzę powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo triathlonistów uznaje pływanie za swoją piętę achillesową. Pewnie dlatego, że większość startujących zawodników to przede wszystkim biegacze, a pływanie idzie im nieco słabiej. Pod tym względem jestem chyba na dość uprzywilejowanej pozycji, ale z kolei muszę teraz pracować nad czasami w bieganiu.

      Pozdrawiam serdecznie i życzę sukcesów :)

      Usuń