24 kwietnia 2014

Samotność pływaka



Pływanie jest dla mnie cudowną odskocznią od codziennych zajęć. Kiedy po całym dniu pracy przemierzam wieczorami kolejne długości basenu, staram się o niczym nie myśleć. Odliczam tylko kolejne metry pokonywanego dystansu i po prostu się wyciszam. Ta specyficzna samotność pływaka jest dla mnie doskonałą formą relaksu. Nawet jeśli na torze pływa ze mną więcej osób, albo jestem w towarzystwie przyjaciół, to jednak podczas treningu ważne jest dla mnie bycie sam na sam z wodą.
Z pewnością dla wielu ludzi monotonia ciągłego wpatrywania się w kafelki na dnie basenu byłaby na dłuższą metę nie do zniesienia. To fakt - pływanie ma charakter indywidualny i jest przede wszystkim formą zmagania się z samym sobą. Rzecz jasna, piszę te słowa jako amator, a kilka godzin spędzanych tygodniowo w basenie jest niczym w porównaniu z ilością treningów zawodowych pływaków. W ich przypadku poświęcenie się pływaniu drastycznie ogranicza możliwości życia towarzyskiego, nie wspominając już o nauce czy pracy. Czy jednak samotność pływaka musi nieuchronnie prowadzić do izolacji? Zdania na ten temat są podzielone.
Ostatnio po raz kolejny głośno zrobiło się wokół problemów zdrowotnych Iana Thorpe’a. Genialny australijski pływak, który zakończył swoją karierę w 2006 roku, zmaga się z depresją i zagrożony jest utratą czucia w ręce. Przy okazji wielu artykułów na jego temat znalazłem wypowiedź pani psycholog, która stwierdziła: „Przemierzając kolejne baseny, człowiek nie ma kontaktu z innymi i światem zewnętrznym, w naturalny sposób przyzwyczaja się do tej izolacji i zatrzymuje się w rozwoju społecznym. Gdy po 15 latach wychodzi z wody, jest zdezorientowany. Trudno mu przywyknąć do rzeczywistości”.
Być może samotność faktycznie odciska swoje piętno w psychice pływaka, nie sądzę jednak, by doświadczenie to miało decydujący wpływ na całokształt ludzkiego życia. Dla odmiany warto przytoczyć tu zdanie Chrissie Wellington, której książkę właśnie czytam. Słynna triathlonistka wspomina, że od dzieciństwa uwielbiała chodzić na basen nie tyle ze względu na radość uprawiania sportu, ile na towarzyski aspekt pływania, który dawał możliwość wspólnego spędzenia czasu z przyjaciółmi.
Widać wszystko zależy od osobistego nastawienia do tej, bądź co bądź, wymagającej poświęceń dyscypliny sportu. Dla mnie, na szczęście, samotność na pływalni jest najlepszym sposobem na wyciszenie w codziennym zabieganiu i znalezienie nowych sił do pracy.

1 komentarz:

  1. niema tak źle - ja zawsze sobie rozmawiam - sam ze sobą :)

    OdpowiedzUsuń