Pływanie jest dla mnie cudowną odskocznią
od codziennych zajęć. Kiedy po całym dniu pracy przemierzam wieczorami kolejne
długości basenu, staram się o niczym nie myśleć. Odliczam tylko kolejne metry
pokonywanego dystansu i po prostu się wyciszam. Ta specyficzna samotność
pływaka jest dla mnie doskonałą formą relaksu. Nawet jeśli na torze pływa ze
mną więcej osób, albo jestem w towarzystwie przyjaciół, to jednak podczas
treningu ważne jest dla mnie bycie sam na sam z wodą.
Z pewnością dla wielu ludzi monotonia
ciągłego wpatrywania się w kafelki na dnie basenu byłaby na dłuższą metę nie do
zniesienia. To fakt - pływanie ma charakter indywidualny i jest przede
wszystkim formą zmagania się z samym sobą. Rzecz jasna, piszę te słowa jako
amator, a kilka godzin spędzanych tygodniowo w basenie jest niczym w porównaniu
z ilością treningów zawodowych pływaków. W ich przypadku poświęcenie się
pływaniu drastycznie ogranicza możliwości życia towarzyskiego, nie wspominając
już o nauce czy pracy. Czy jednak samotność pływaka musi nieuchronnie prowadzić
do izolacji? Zdania na ten temat są podzielone.
Ostatnio po raz kolejny głośno zrobiło się
wokół problemów zdrowotnych Iana Thorpe’a. Genialny australijski pływak, który
zakończył swoją karierę w 2006 roku, zmaga się z depresją i zagrożony jest
utratą czucia w ręce. Przy okazji wielu artykułów na jego temat znalazłem
wypowiedź pani psycholog, która stwierdziła: „Przemierzając kolejne baseny,
człowiek nie ma kontaktu z innymi i światem zewnętrznym, w naturalny sposób
przyzwyczaja się do tej izolacji i zatrzymuje się w rozwoju społecznym. Gdy po
15 latach wychodzi z wody, jest zdezorientowany. Trudno mu przywyknąć do
rzeczywistości”.
Być może samotność faktycznie odciska swoje
piętno w psychice pływaka, nie sądzę jednak, by doświadczenie to miało
decydujący wpływ na całokształt ludzkiego życia. Dla odmiany warto przytoczyć
tu zdanie Chrissie Wellington, której książkę właśnie czytam. Słynna triathlonistka
wspomina, że od dzieciństwa uwielbiała chodzić na basen nie tyle ze względu na
radość uprawiania sportu, ile na towarzyski aspekt pływania, który dawał
możliwość wspólnego spędzenia czasu z przyjaciółmi.
Widać wszystko zależy od osobistego
nastawienia do tej, bądź co bądź, wymagającej poświęceń dyscypliny sportu. Dla
mnie, na szczęście, samotność na pływalni jest najlepszym sposobem na
wyciszenie w codziennym zabieganiu i znalezienie nowych sił do pracy.
niema tak źle - ja zawsze sobie rozmawiam - sam ze sobą :)
OdpowiedzUsuń