W
jednym z ubiegłorocznych numerów magazynu LOGO wyczytałem wypowiedź Pawła
Korzeniowskiego, który przyznał, że podczas dziennego treningu przepływa
zazwyczaj około 10 kilometrów. Dystanse pokonywane przez zawodowców są dla
mnie, rzecz jasna, nieosiągalnym marzeniem. Ponieważ jednak zawsze ciekawiły
mnie moje możliwości, zatem postanowiłem sprawdzić, ile jestem w stanie
przepłynąć w ciągu roku. W styczniu 2012 założyłem sobie specjalny zeszyt, w
którym skrupulatnie odnotowywałem każdy wypad na pływalnię i osiągnięty wynik.
Zazwyczaj podczas treningu pokonywałem 60 długości krótkiego basenu, czyli 1,5
km. W podsumowaniu rocznym okazało się, że przepłynąłem łącznie 166 km. To
nieźle, biorąc pod uwagę fakt, że ciągnące się wiosną zapalenie oskrzeli i dość
długie wakacje wyeliminowały mnie z aktywności pływackiej niemal na dwa
miesiące.
W tym roku postanowiłem poprawić wyniki i
wyznaczyłem sobie poprzeczkę na minimum 200 km. Ponieważ forma zdecydowanie mi
się polepszyła, od kilku miesięcy udaje mi się pokonywać już 80 długości
jednorazowo, czyli 2 km w nieco ponad trzy kwadranse. To z kolei przekłada się
na ogólne podsumowanie roczne, w którym właśnie dobiłem do rezultatu z roku
ubiegłego. Jak tak dalej pójdzie, wyznaczone minimum 200 km uda mi się pokonać
do końca wakacji.
Tymczasem główkuję sobie nieco nad
matematyczną zagadką zawartą w cytowanym powyżej artykule: ile mierzy tor, na
którym pływa Paweł Korzeniowski, jeśli przepływając 150 długości udaje mu się
pokonać 10 km? Co prawda, matematyka nigdy nie była moją najmocniejszą stroną,
ale tym razem to chyba nie ja mam problemy z liczeniem ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz