14 lipca 2013

To jest mój cel



Niedawno przeczytałem podarowaną mi przez kolegę autobiografię Michaela Phelpsa. Lektura wspomnień mojego ulubionego sportowca przyniosła mi niemałą frajdę, tym bardziej, że okazało się, iż najlepszy olimpijczyk wszech czasów ma w pewnej kwestii poglądy całkowicie zbieżne z moimi. Chodzi mianowicie o popularyzację pływania. Phelps pisze tak:
Nie chodziło mi o to, żeby wysunąć na świecznik samego siebie, tylko uprawiany przeze mnie sport. Jak często w programie SportsCenter oprócz najlepszych wsadów z meczów koszykówki, home runów z bejsbolu i touchdownów z futbolu pojawia się przegląd najważniejszych wydarzeń z basenów? Jak często widzi się ludzi dyskutujących na przerwie w pracy o międzyczasach pływaków z takim samym przejęciem, z jakim rozmawiają o średniej uderzeń w bejsbolu? Będąc w Australii, widziałem, że pływanie jest najważniejszą częścią wieczornych wiadomości, głównym tematem audycji radiowych z udziałem słuchaczy. Pływacy pojawiają się na billboardach, w reklamach. Dzieciaki patrzą na nich i chcą być jak oni. Kiedy dzieci nie dają spokoju rodzicom, bo czegoś chcą, okazuje się, że chcą skakać do basenu. To wspaniała atmosfera dla pływania i tak powinno być z tym sportem w Stanach Zjednoczonych.
Jestem przekonany, że niesłychana determinacja Michaela i jego fantastyczne sukcesy z pewnością nie tylko podniosły poziom amerykańskiego zainteresowania pływaniem, lecz także przyczyniły się do tego, że coraz więcej osób zaczęło uprawiać tę właśnie dyscyplinę sportową.
Tymczasem dla Polaków pływanie wciąż jest sportem raczej niszowym, zaś o sukcesach naszych zawodników wiadomo zazwyczaj niewiele. Kiedy pół roku temu Radek Kawęcki wygrał w Istambule z samym Ryanem Lochte, wszyscy w Polsce denerwowali się przegraną Justyny Kowalczyk z Marit Bjørgen. Dziś pewnie też niewielu jeszcze słyszało o ostatnich wspaniałych wynikach wschodzącej gwiazdy polskiego pływania, jaką jest Paweł Furtek. Martwi mnie, że tak ważne sukcesy pozostają niezauważone. Bo przecież nie tylko świadczą one o całkiem niezłym potencjale sportowym, jaki w nas drzemie, ale też mogą być najlepszą formą dopingu dla każdego pływaka-amatora. Michael Phelps ujmuje to z urzekającą prostotą:
Chcę odmienić ten sport. Chcę, żeby ludzie mówili i myśleli o pływaniu, żeby nie mogli się doczekać oglądania zawodów. Chcę, żeby mieli ochotę skakać do wody i pływać. To jest mój cel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz