Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kondycja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kondycja. Pokaż wszystkie posty

1 kwietnia 2014

Wyzwania i rekordy



Kiedy pod koniec ubiegłego miesiąca stawiałem sobie nowe wyzwanie pływackie, szczerze wątpiłem czy uda mi się je zrealizować w tym roku. Przypomnę, że moim celem stało się przepłynięcie 3 km w przeciągu 1 godziny. Jeszcze rok temu o tej porze pływałem średnio 1,8 do 2 km/h, a najdłuższy przebyty jednorazowo w basenie dystans anno Domini 2013 wynosił 2,2 km. Sytuacja zmieniła się mocno na początku roku, gdy zacząłem pływać z Łukaszem, który zdopingował mnie do pokonywania coraz to większych odległości. Mój rekord z końca lutego wynosił 2,8 km/h i przyznam, że wydawał mi się absolutnym szczytem moich możliwości. Dlatego też nie zakładałem zbyt szybkiego wzrostu kondycji, a do nowego wyzwania podchodziłem z cierpliwą rezerwą.
Tymczasem skok wydolności pływackiej niespodziewanie nastąpił w przeciągu ubiegłego tygodnia i zamierzony cel udało mi się zrealizować w trzech podejściach. Najpierw wyczułem wzrost formy w ubiegłą środę. Śmigaliśmy z Łukaszem dość szybko na basenie w Siemianowicach i rekord wydawał się już w zasięgu ręki. Niestety w pewnym momencie na naszym torze zmaterializowało się kilka wolno pływających osób, które zdecydowanie nas spowolniły. Być może dałoby się jeszcze jakoś obronić dobry czas, jaki mieliśmy już wypracowany, ale gdy na tor wkroczył osobnik łączący w sobie najgorsze cechy niedźwiedzia polarnego i gupika (patrz: Słowniczek pływacki), musieliśmy po prostu skapitulować. Kolejna szansa pojawiła się w sobotę. Basen w Chorzowie był niemal pusty, a warunki do bicia rekordów wręcz idealne. Z małym tylko wyjątkiem. Otóż popołudniowy dyżur w pracy znacznie ograniczył moje możliwości czasowe i musiałem się zadowolić jedynie namiastką sukcesu w postaci 1,5 km przepłyniętych w 29 minut.
Przełom nastąpił w końcu wczoraj wieczorem, potwierdzając tym samym prawdziwość powiedzenia „do trzech razy sztuka”. Warunki na chorzowskim basenie były znów idealne i przez cały czas mieliśmy z Łukaszem do dyspozycji jeden tor. Postanowiłem zatem dać z siebie wszystko! Prułem nie patrząc na czas i licząc w myślach kolejne długości. Kiedy doliczyłem wreszcie do 120 i zdjąłem okularki, wprost nie mogłem uwierzyć temu, co widzę. Na zegarze stuknęła dokładnie godzina od momentu, w którym wystartowałem. A to oznacza, że wyzwanie zostało zrealizowane nadspodziewanie szybko! Nad kolejnym muszę dopiero pomyśleć, choć Łukasz twierdzi, że powinniśmy teraz celować w dystans 3,5 km/h. Póki co, podchodzę do tej myśli z rezerwą i może nieco sobie odpuszczę na najbliższych treningach.
Poza tym policzyłem właśnie, że w przez pierwsze trzy miesiące tego roku przepłynąłem już 105,8 km, a to o równe 29 km więcej niż rok temu i aż 76,6 km więcej niż dwa lata temu! Kiedy ja się tak rozpływałem?

24 lutego 2014

Nowe wyzwanie



Chociaż na początku tego roku nie stawiałem sobie żadnego wyzwania pływackiego, to jednak doświadczenia ostatnich tygodni sprowokowały mnie do wyznaczenia sobie nowego celu. Przede wszystkim, zauważyłem, że im częściej pływam z Łukaszem, tym dłuższe pokonuję dystanse. Stąd też znacząco poprawiła się moja kondycja i wzrosło tempo pokonywania kolejnych długości basenu. Monitoring postępów w serwisie Endomondo ujawnił, że powoli ale systematycznie zwiększam szybkość pływania. Gdy podczas jednego z ostatnich treningów w godzinę udało mi się przepłynąć dystans 2,81 km, pomyślałem, że może warto by spróbować jeszcze bardziej przyspieszyć? Niech zatem kolejną poprzeczką dla mnie będzie pokonanie w godzinę odległości 3 km. Być może nie uda mi się osiągnąć tego z dnia na dzień, ale wierzę, że regularny trening przyniesie w końcu swoje efekty. Nowe wyzwanie zatem podjęte!

13 sierpnia 2013

To zdumiewające (i nieskromne) uczucie



Z bardzo różnych powodów w czasie tegorocznych wakacji zarzuciłem nieco kilka form moich ulubionych aktywności fizycznych. Najpierw pojawiły się bóle w okolicach kręgu lędźwiowego, zatem na kilka tygodni zawiesiłem regularny jogging, żeby zbytnio nie przeciążyć kręgosłupa. Przerwę w bieganiu postanowiłem nadrobić jazdą na rowerze i nawet parę razy udało mi się pokonać kilka całkiem niezłych dystansów, jednak fala upałów, a ostatnio także pojawiające się burze skutecznie zniechęciły mnie do regularnego poruszania się na dwóch kółkach. Poza tym długo już nie miałem okazji grać w squash’a, a to z prostej przyczyny, że mój partner z kortu niedawno się ożenił i dopóki nie ogarnie się w życiu małżeńskim, dopóty nie będzie miał czasu na wspólne wyjścia do naszego ulubionego klubu Squashok.
W ten sposób moim głównym sportem wakacyjnym zostało pływanie. Nie dość, że wypady na basen znakomicie regulują problemy z kręgosłupem, to w dodatku są niezależne od kaprysów pogody czy też możliwości czasowych kumpla. I tak oto, niemal codziennie bywam ostatnio na pływalni, co z kolei przekłada się na niespodziewany wzrost formy.
Najpierw uświadomiłem sobie, że zaczynam pokonywać coraz to dłuższe dystanse. O ile jeszcze na początku roku pływałem średnio 1,5 km, teraz bez problemu podczas 45 minut wyciągam już 2 km (czyli 80 długości krótkiego basenu). Co za tym idzie, nagle dotarło do mnie, że poruszam się w wodzie coraz to szybciej. Jakoś nie zwracałem na to uwagi, aż do wczorajszego treningu. Pływałem sobie akurat samotnie na torze, gdy w pewnym momencie dołączył do mnie młody wysportowany chłopak. Kiedy przepłynął pierwszą długość, aż gwizdnąłem z podziwu, że zasuwa jak nie przymierzając mała motorówka. Po kilku minutach wspólnego pływania uświadomiłem sobie jednak, że chłopak nie tylko mnie nie dogania, ale to ja sam zaczynam deptać mu po piętach. To nagłe odkrycie sprawiło, że aż miałem ochotę wyjść z siebie i popatrzeć z trybuny z jakąż to zawrotną prędkością pływam. To zdumiewające (i jakże nieskromne) uczucie samozadowolenia było przyjemną nagrodą za wierność regularnym treningom. Może teraz, dla zachowania resztek pokory powinienem wrócić do biegania, by przekonać się jak bardzo tutaj zdążyła osłabnąć moja forma :)