Gdy ruszyć chcesz w
najdalszą z dróg, musisz wziąć oddech i zrobić pierwszy krok. Tymi słowami
rozpoczyna się jedna z moich ukochanych polskich piosenek. Dwanaście lat temu
Anna Maria Jopek wylansowała wraz z Patem Methenym genialny hit „Tam, gdzie nie
sięga wzrok” i opatrzyła go pięknym biegowym teledyskiem. Od tamtej pory nie
tylko uwielbiam trenować przy dźwiękach tego utworu, ale w pewnym momencie stał
on się dla mnie kultowym numerem, towarzyszącym mi przy podejmowaniu kolejnych
wyzwań.
Dwa lata temu ta właśnie piosenka była
oficjalnym hymnem pieszej wyprawy na Camino de Santiago. Wraz z przyjaciółmi, z
którymi pokonałem wtedy ponad 500 km hiszpańskiej drogi św. Jakuba, słuchaliśmy
tego kawałka niemal codziennie, by znaleźć siłę do pokonania zmęczenia i własnych
ograniczeń.
Dziś także od rana z upojeniem wsłuchuję się
w ten utwór, który wyznacza kolejne podjęte wyzwanie. Gdyby jeszcze rok temu ktoś
powiedział mi, że to zrobię, to z politowaniem popukałbym się w czoło.
Tymczasem właśnie to zrobiłem… Zapisałem się na zawody triathlonowe! Aż samemu
trudno mi w to uwierzyć! Ale jak śpiewa Anna Maria: choć w sercu lęk, nie cofaj
się! Tylko tak warto żyć! W chmurach gdzieś lśni twój szczyt, odważ się i idź!
Pierwszy krok do triathlonu został więc
uczyniony. Start dopiero pod koniec sierpnia, zatem czasu na przygotowania jest
jeszcze niemało. Na początek czeka mnie dość lekka wersja trójboju, czyli pokonanie
dystansu 1/8 Ironmana (475 m pływania, 22,5 km roweru i 5,25 km biegu). Ta
amatorska wersja triathlonu pozwoli nie tylko zakosztować specyfiki tego
sportu, ale będzie nade wszystko próbą sprawdzenia się w trzech dyscyplinach jednocześnie.
A kto wie, może stanie się to pierwszym krokiem do dłuższych dystansów? Może pobiegnę i
tam, gdzie na razie nie sięga mój wzrok?