Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Humor. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Humor. Pokaż wszystkie posty

22 maja 2014

Słowniczek pływacki (część 3)



Osobniki, które swoim natrętnym zachowaniem uprzykrzają niejednokrotnie treningi pływackie stanowią wdzięczny obiekt obserwacji. Po scharakteryzowaniu jednostek w rozmiarze XXL (patrz: część 1) i najbardziej upierdliwych trolli basenowych (patrz: część 2), przyszła pora na następne kategorie w słowniczku pływackim. Oto kolejne gatunki zdolne w niepowtarzalny sposób zakłócić nasz trening:
Ośmiorniczka - ten gatunek pojawia się na basenie zazwyczaj na wiosnę, choć można się nań natknąć i w innych porach roku. To zakochana parka w przedziale wiekowym 15-25 lat, która postanowiła zafundować sobie urokliwą randkę w wodzie. Zapatrzone w siebie osobniki zaraz po wejściu pakują się na jeden i ten sam tor, bez względu na to, ile w nim osób już pływa. Pierwszych kilka minut zajmuje im czuła rozmowa i robienie do siebie nawzajem maślanych oczu. W końcu postanawiają się wreszcie odbić od ściany i przepłynąć leniwie kilka długości. Niejednokrotnie jednostka kobieca nie potrafi zbytnio poruszać się w wodzie i tylko dryfuje, holowana niespiesznie przez jednostkę męską. Na szczęście ta nieudolna ekwilibrystyka kończy się szybko kolejnym, tym razem już dłuższym postojem przy ścianie. Oczy młodych robią się coraz to bardziej maślane, a ich kończyny powoli zaczynają oplatać się nawzajem, przypominając do złudzenia stwora z ośmioma odnóżami. Pełne czułości uniesienia trwają zazwyczaj dość długo i stanowią dobry sygnał dla pozostałych pływaków. Oto na torze robi się nieco puściej i będzie można wreszcie przyspieszyć! Omijanie wijącej się przy brzegu ośmiorniczki to już tylko kwestia zgrabnych nawrotów.
Tatarak - jeden z najbardziej zdumiewających gatunków, którego przedstawiciele najwyraźniej mylą nieckę basenu z salą konferencyjną. To osoby, które wypad na pływalnię traktują jako doskonałą okazję do niekończących się pogaduszek. Po wejściu do wody niemal od razu przywierają ściśle do brzegu i w tych okolicznościach rozpoczynają prowadzenie ożywionych dyskusji. Poruszanie się w basenie raczej ich nie interesuje, choć od czasu do czasu z nikłym entuzjazmem przepłyną kilka honorowych długości, po czym na nowo wracają do przerwanych wywodów. Ich obecność na torze bywa kłopotliwa właściwie tylko przy robieniu nawrotów. Trzeba wtedy mocno uważać, by nie zaplątać się w gąszczu odnóży przy brzegu. Jednak na dłuższą metę tatarak może okazać się wielce pomocny dla osób chcących spokojnie sobie popływać. Otóż widok konferujących przy brzegu osobników skutecznie odstrasza innych od wejścia na okupowany przez nich tor. W efekcie możemy nieraz samemu pokonać wiele długości, ze spokojem obserwując, jak pogrążony w rozmowie tatarak osłania nas przed napływem zbyt dużej ilości towarzystwa na torze.
Jak widać, bogactwo fauny basenowej nie zawsze musi stanowić przeszkodę w sprawnym przeprowadzeniu treningu pływackiego :)

28 lutego 2014

Pasja spinningu



Odnowiony niedawno karnet w fitness klubie pozwolił mi po dłuższej przerwie powrócić do zajęć ze spinningu, nazywanych także indoor cyclingiem, czyli po prostu do grupowych ćwiczeń na trenażerach rowerowych. Początki mojej przygody z tą formą aktywności fizycznej są dość zabawne i miały miejsce pięć lat temu. Chodziłem wtedy wraz z kolegą do nieistniejącej już dziś siłowni w Katowicach. Podczas jednej z wizyt postanowiliśmy stworzyć sobie zestaw prostych ćwiczeń ogólnorozwojowych. Jako, że mój znajomy trener był akurat nieobecny, zwróciliśmy się (ku własnej zgubie!) do pełniącego akurat dyżur dziewczęcia. Przemiła aparycja owej niewiasty okazała się bowiem zwodniczo myląca! Katarzyna – tak przedstawiła się nasza nowa trenerka – wzięła nas w obroty bez zbędnych ceregieli i szybko okazało się, że posiadamy wybitnie odmienne zdanie na temat podstawowego zestawu ogólnorozwojowych ćwiczeń dla początkujących…
Nie wiem jakim cudem przez ponad godzinę udało nam się zachować kamienne twarze, podczas gdy Kasia wyciskała z nas siódme poty i, co gorsza, nie spuszczała nas przy tym z oka nawet na moment. Dopiero w szatni mogliśmy nieco odsapnąć i szeptem podzielić się wrażeniami. Pierwsze było, rzecz jasna, dość negatywne: oto staliśmy się ofiarami wrogiej bojówki feministycznej, która bez litości znęca się nad każdym napotkanym przedstawicielem rodzaju męskiego! Metafizyczna palma fitness-męczeństwa już niemal spoczęła na naszych skroniach, jednak po namyśle doszliśmy do wniosku, iż prawda może być nieco bardziej banalna: otóż zapewne Katarzyna dała się zwieść naszym wspaniale wysportowanym sylwetkom i od razu rzuciła nas na głębokie wody ćwiczeń dla zaawansowanych osiłków…
Tak, czy inaczej, na przyszłość postanowiliśmy sobie solennie unikać Katarzyny jak ognia. Zadanie to nie było łatwe, bo jak na złość, za każdym razem, gdy tylko pojawialiśmy się w siłowni, Kasia materializowała się nagle obok nas i z radosnym uśmiechem na ustach szczebiotała: „przebierzcie się chłopaki, zaraz się wami zajmę”. Na szczęście jednak dość szybko udało nam się znaleźć fortel, który pozwolił nam ocalić męską dumę, a jednocześnie nie odmówić wprost męczącej nas kobiecie. Rozwiązaniem okazały się właśnie zajęcia ze spinningu, na które uciekliśmy, by uniknąć morderczych treningów z Kasią. Początkowo baliśmy się, że takie pedałowanie w miejscu będzie nużące i dość monotonne. Jednak już pierwsze zajęcia oszołomiły nas bogactwem wrażeń i możliwości. Dynamiczne zmiany tempa, obciążenia i pozycji to prawdziwe szaleństwo w rytmach energetycznej muzyki! Z miejsca połknęliśmy rowerowego bakcyla, a spinning stał się jednym z ulubionych sposobów spędzania czasu na siłowni. Z tym większym sentymentem w tym tygodniu właśnie do niego wróciłem.

17 lutego 2014

Słowniczek pływacki (część 2)



O uciążliwych osobnikach utrudniających nam pobyt na basenie pisałem już kilka miesięcy temu. W pierwszej części słowniczka pływackiego scharakteryzowałem przede wszystkim przedstawicieli wielkiego kalibru, których pokaźne rozmiary skutecznie potrafią zepsuć trening nawet najzwinniejszym pływakom. Dziś słów kilka o innej, jeszcze gorszej grupie trolli basenowych. Sama ich obecność na torze byłaby w stanie wyprowadzić z równowagi nawet świętego. Oto oni:
Plankton - nazwa tego gatunku wywodzi się z greckiego słówka planktós i wskazuje na elementy bezładnie się błąkające. Ten zwięzły opis doskonale charakteryzuje zachowanie najmłodszych jednostek pojawiających się na basenie, czyli dzieci. Ich niewprawna jeszcze umiejętność poruszania się w wodzie, połączona z wyjątkową bezmyślnością, stanowi nie lada wyzwanie dla wszystkich przebywających w niecce basenu. Dzikie pląsy i harce maluchów da się jeszcze tolerować, gdy odbywają się w strefie wydzielonej dla niepływających. Gorzej jednak, gdy niesiony stadnym porywem plankton zacznie kotłować się na naszym torze. Pływacka dyscyplina zostaje natychmiast zachwiana, a spokojna dotąd tafla wody zamienia się we wzburzony gejzer. Przebicie się przez niesiony bezmyślnym odruchem plankton zdaje się być ze wszech miar niemożliwe. Konieczne zatem jest wyrzucenie małoletnich upierdliwców z toru. Skutecznym narzędziem może być tu mocne podniesienie głosu, bądź też wezwanie rodziców, którzy nieopatrznie spuścili swoją progeniturę ze wzroku. Szybkie usunięcie planktonu z toru nie stanowi więc większego problemu. O wiele gorzej rzecz ma się z innymi trollami wodnymi.
Gupik - w przypadku tych jednostek sprawa wydaje się wręcz beznadziejna, tym bardziej, że osobniki tego gatunku występują na basenach dość powszechnie, a ich bezmyślność jest niewyobrażalna. Gupik pojawia się znienacka. Zawsze wtedy, gdy wybrałeś już sobie tor, na którym nie ma zbyt wielkiego tłoku, a pozostali pływacy poruszają się w tempie zbliżonym do twojego. Spokojnie przemierzasz sobie kolejne długości, gdy po którymś nawrocie dostrzegasz, że na torze pojawił się ktoś nowy. Stoi jeszcze przy ścianie basenu, poprawia czepek, nakłada okularki, nerwowo przestępuje z nogi na nogę. Czujnie obserwuje cię, gdy z każdą sekundą coraz to bardziej zbliżasz się do niego. W końcu dopływasz do ściany, chcesz zrobić szybki nawrót i… dokładnie w tym momencie gupik postanawia się wybić! Dość nieskoordynowanym ruchem rzuca się do przodu i zaczyna płynąć, rzecz jasna znacznie wolniej od ciebie. Jeśli akurat nikt nie płynie w przeciwną stronę, szybko wymijasz gupika i na parę długości masz problem z głowy. Niestety tępota tego gatunku jest tak zaawansowana, że do osobników nie dociera prosta zasada, by puszczać przed sobą szybciej pływających i sytuacja z wybijającym ci się przed nosem gupikiem powtarza się z denerwującą regularnością. Jedynym wyjściem zdaje się być tutaj zmiana toru pływackiego, choć i to rozwiązanie nie zawsze bywa skuteczne…
Gupik królewski - to już jedna z najbardziej zaawansowanych odmian trolli basenowych, na szczęście występująca z mniejszą częstotliwością. Cechą charakterystyczną gupika królewskiego jest bowiem bezmyślność połączona z krótkowzrocznością. Zadowolony z samego faktu pojawienia się na pływalni przedstawiciel tego gatunku nie przygląda się zbytnio temu, co dzieje się akurat na basenie i na chybił-trafił pakuje się na pierwszy lepszy tor pływacki. Fakt, że pływa na nim znacznie więcej osób niż na innych torach zdecydowanie umyka uwadze gupika królewskiego. Z własnego doświadczenia pamiętam kuriozalną sytuację, w której na całym basenie znajdowały się zaledwie 3 osoby. Każda z nich pływała sobie spokojnie na swoim torze, a 2 (słownie: dwa!) tory były jeszcze wolne. W pewnym momencie na pływalni zmaterializował się gupik królewski i wybrał który tor? Oczywiście ten, na którym ja pływałem! Zniesmaczony bezmyślnością jednostki natychmiast wycofałem się na jeden z wolnych torów, po czym… pięć minut później tuż obok mnie pojawił się kolejny osobnik tego gatunku, całkowicie ignorując fakt jeszcze jednego całkiem wolnego toru na basenie. Przyznam, że z ledwością stłumiłem w sobie wtedy przemożną chęć uduszenia jednostki.
Wieloletnie zmagania się z gupikami doprowadziły mnie do obserwacji, że zdecydowaną większość stanowią tu samice, a ich bezmyślność zdaje się być nieuleczalna. Osobników męskich w tym gronie jest znacznie mniej, a niektórych można nawet nauczyć pewnej ogłady i kultury przepuszczania przed sobą osób szybciej pływających. Jednak w całym bogactwie fauny basenowej jest jeszcze kilka innych interesujących gatunków, które również potrafią nieźle uprzykrzyć trening pływacki. Ale o nich słów kilka w kolejnej części słowniczka.

16 sierpnia 2013

Słowniczek pływacki (część 1)



Pływanie jest bez wątpienia jedną z najprzyjemniejszych form rekreacji, a jednocześnie sportem, który doskonale rozwija kondycję i wspaniale kształtuje sylwetkę. Okazuje się jednak, że frajda przebywania w basenie może być na różne sposoby zakłócona. Otóż przeciętny amator sportów wodnych korzystający z pływalni w godzinach ogólnodostępnych musi być przygotowany na całą masę niemiłych spotkań jakie czekać go mogą w niecce basenu.
Wieloletnie obserwacje osobników zakłócających spokojne pływanie skłoniły mnie do stworzenia małego słowniczka, opisującego uciążliwe zachowania tychże jednostek. Na początek proponuję krótki przegląd indywiduów największego kalibru:
Niedźwiedź polarny - osobnik płci męskiej wyróżniający się z daleka swoimi nieprzeciętnymi gabarytami. Już samo jego wejście na basen rodzi pewien popłoch, jako że potężny, obrośnięty tłuszczem bebech skutecznie zasłania mu niemal całe podbrzusze, co czyni wrażenie niedozwolonego w tym miejscu negliżu i dezynwoltury. Ale bez obaw, niedźwiedź kąpielówki posiada. Obcisłe slipy rozciągnięte są na nim do granic możliwości i dostrzec je można właściwie tylko w części zadnio-pośladkowej. Jednak to nie sam wygląd osobnika jest tu istotny, ile wrażenia, jakie daje pływanie z nim na jednym torze. Choć uczciwie należy przyznać, że w przypadku niedźwiedzia słowo „pływanie” zdaje się być co najmniej lekkim nadużyciem. Koordynacja ruchowa utrzymująca go na wodzie nie przypomina wszak żadnego ze znanych stylów pływackich. Przednie kończyny wykonują tak zwany „kłus w wodzie”, czyli coś na kształt pieska, natomiast ruch kończyn tylnych trudny jest do zaobserwowania, gdyż skutecznie przesłaniają go wodne bąble z wytwarzanej dość intensywnie piany. Tempo pływackie niedźwiedzia bywa raczej umiarkowane lub bardzo wolne i tylko nieliczne jednostki potrafią poruszać się w wodzie nieco żwawiej. O tym, że przedstawiciel tego gatunku płynie za nami, informuje rozlegające się tuż za naszymi plecami donośne sapanie, zaś o tym, że właśnie doganiamy akurat takiego osobnika dowiadujemy się dzięki bryzgającej nam przed nosem fontannie spienionej wody. Przebywanie na jednym torze z niedźwiedziem polarnym wskazane jest tylko dla najzwinniejszych i raczej szczupłych pływaków. Wszystkim innym osobom grozi tu lekkie poturbowanie, a w skrajnych przypadkach nawet zaklinowanie się przy brzegu niecki basenu tudzież bolesne otarcie o liny oddzielające kolejne tory.
Orka - osobnik płci żeńskiej, reprezentujący gatunek pokrewny niedźwiedziom, rozpoznawalny również dzięki niebywałym rozmiarom. W przeciwieństwie do opisanych powyżej samców, orka nie przepada za efektownym entrée i daleka jest od beztroskiego epatowania swoimi kształtami. Najczęściej można ją zaobserwować, gdy niepozornie przekrada się z szatni do basenu, dyskretnie okutana szlafroczkiem, tudzież wielometrową płachtą ręcznika kąpielowego. Czynnikiem odciągającym uwagę od obfitych rozmiarów orki bywa nieraz olśniewający czepek utrzymany w jaskrawej barwie i charakteryzujący się bogatą ornamentyką kwiatową. Ujrzenie orki w pełnej krasie możliwe jest zaledwie przez bardzo krótki moment, w którym to samica błyskawicznie zrzuca dodatkowe nakrycie wierzchnie i z głośnym plumknięciem dokonuje zanurzenia w basenie. Dalsza jej obserwacja możliwa jest już tylko i wyłącznie pod wodą, jako że nurkowanie stanowi jedyny wykonalny sposób wyprzedzenia przedstawicielek tego gatunku na torze pływackim. Warto również dodać, że orki są osobnikami stadnymi i raczej rzadko można je spotkać w pojedynkę. Stąd też na basenach od czasu do czasu można się natknąć na zorganizowane formy ich grupowej aktywności, o których słów kilka poniżej.
A-orka-robic - jak podaje Wikipedia, orki nie tylko prowadzą stadny tryb życia, lecz także „lubią towarzysko skakać, lądując na plecach lub brzuchu”. To zamiłowanie do wyrafinowanej ekwilibrystyki znajduje swój wyraz w specjalnych zajęciach wodnych, na które orki przybywają gromadnie. W zapomnienie idą wtedy ich zwykłe majestatyczne ruchy, a zaczyna się istne tsunami. Pod wodzą miotającej się na brzegu rozgwiazdy i w rytm tanecznej muzyki, orki dają niewiarygodny popis swoich możliwości motorycznych. A to bujają się okręcone niezatapialnymi wężami, tworząc rozległe wiry wodne, a to energicznie podskakują, produkując tym samym potężnych rozmiarów fale sztormowe. Stadne zajęcia orek są pasjonującym wydarzeniem z punktu widzenia fizyki (doskonale obrazują chociażby działanie słynnego prawa Archimedesa), jednak dla zwyczajnych pływaków stanowią mało ponętny dodatek rekreacyjny. Nie dość, że spragnione grupowej aktywności orki dokonują abordażu kilku torów pływackich, to jeszcze wzburzenie wód basenowych wyjątkowo utrudnia zwyczajne pływanie.
Jak widać z krótkiej charakterystyki wybranych przedstawicieli kalibru XXXL, przeszkody na Wielkiej Pardubickiej wydają się pestką w porównaniu z przeciwnościami, jakie nieraz trzeba pokonać na zwykłym torze pływackim! A przecież to zaledwie nieliczna grupa osobników utrudniających nam spokojny pobyt na basenie! W następnym odcinku słowniczka pływackiego poznamy więc kolejne indywidua, określane mianem „trolli wodnych”. Ale o nich niebawem.