Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Open water. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Open water. Pokaż wszystkie posty

22 czerwca 2014

Trening na wodach otwartych



Obok teoretycznego poznawania tajników triathlonu nadeszła w końcu pora na rozpoczęcie praktycznych przygotowań do zawodów. Na pierwszy ogień poszło pływanie, czyli dyscyplina, w której czuję się najmocniejszy ze wszystkich dziedzin trójboju. Zdecydowana większość pasjonatów triathlonu to biegacze, którzy w pewnym momencie postanowili poszerzyć nieco swoje zainteresowania. Stąd też dla wielu z nich pływanie jest piętą Achillesa. To z kolei daje mi nieco większą pewność i poczucie, że przynajmniej w pierwszej konkurencji mam szanse na podciągnięcie wyniku względem innych zawodników. Niemniej jednak jestem świadomy tego, że dobre umiejętności pływackie to jeszcze nie wszystko, by móc dobrze wypaść w pierwszym etapie zawodów.
Stąd też z wielką radością powitałem nową inicjatywę, którą zaproponowali organizatorzy katowickiego Silesiaman Triathlon. Otóż od zeszłej środy rozpoczęła się seria treningów pływackich na wodach otwartych pod okiem triathlonisty Michała Lisieńskiego. Idea regularnych ćwiczeń w małej grupie pasjonatów daje znakomitą okazję, by amatorzy mogli zapoznać się z warunkami panującymi podczas zawodów, a nieco bardziej zaawansowani podszkolili swoje umiejętności. Jako przedstawiciel tych pierwszych (na szczęście nie jedyny) rozpocząłem tym samym moją drogę do triathlonu.
Godzinne zajęcia na zalewie w katowickiej Dolinie Trzech Stawów pozwoliły nam przećwiczyć pływanie w grupie, nawigację, a także mocne starty, rozkładanie akcentów szybkościowych na różnych odcinkach czy wreszcie sprawne wybieganie z wody i przebieżki po brzegu. Choć sam trening nie trwał zbyt długo, to jednak był wyjątkowo intensywny i pomógł mi poznać moje możliwości i ograniczenia.
Po pierwsze, mogłem zakosztować pływania w większej grupie. Lęk przed tzw. „pralką”, czyli sytuacją, w której co chwila jest się przez kogoś potrącanym, okazał się, póki co, niepotrzebny. Owszem, momentami było tłoczno, ale nikt jakoś specjalnie na tym nie ucierpiał. Być może to kwestia tego, że nasza grupa liczyła zaledwie 18 osób, więc nie było potrzeby większego rozpychania się.
Po drugie, z ukontentowaniem stwierdziłem, że dobrze radzę sobie z nawigacją. Bez problemu odnajdywałem się w wodzie i mimo sporego ruchu wokół ani na moment nie zbaczałem z właściwego kursu. Skuteczna okazała się tu wyuczona w pływaniu metoda szybkiego wynurzenia głowy podczas pociągnięcia ręką i jednoczesnego zaczerpnięcia oddechu. Poza tym jaskrawo żółte boje były doskonale widoczne i nie sposób było je przeoczyć (chociaż niektórym jednak zdarzało się dość mocno zbaczać z kursu).
Po trzecie, oczywiście na początku zadziałała adrenalina i przy pierwszych rundkach płynąłem dość nerwowo, co przełożyło się na problemy z oddechem. Pośpiech z jakim startowałem sprawiał, że szybciej wypuszczałem powietrze i w konsekwencji zaczynałem płynąć z głową nad wodą, sapiąc przy tym jak, nie przymierzając, dziewiętnastowieczny parowóz. Stopniowo jednak zacząłem wchodzić we własny rytm pływacki i wiem już, że będę musiał jeszcze to sobie poćwiczyć podczas kolejnych treningów.
Po czwarte, ważnym elementem do dalszej nauki pozostają ostre starty i stabilne wyjścia z zalewu. Tempo rozbiegu i skok do wody miałem dość dobre, choć kluczowe zdaje mi się tutaj znalezienie właściwego miejsca w całym gronie zawodników. Na razie tuż po starcie unikam kłębienia się w środku grupy i wybieram raczej „pobocze”, tym bardziej, że przy moim tempie mam w ten sposób możliwość do swobodnego wyprzedzenia innych pływaków. Trudniejsze okazuje się za to wyjście z wody. Szybkie stawanie na nogi i wybieg z zalewu sprawiały, że z początku niełatwo mi było złapać równowagę, a pierwsze kroki wychodziły dość chwiejnie.
Intensywna godzina zajęć na wodach otwartych wiele mnie nauczyła i przyznam szczerze, że aż boję się myśleć, jak wyglądałby mój debiut w zawodach, gdybym nie miał wcześniej okazji przetestowania triathlonowych warunków na własnej skórze. Ufam, że kolejne lekcje pod okiem Michała pozwolą mi na udoskonalenie techniki i pozwolą pewniej poczuć się w tych całkiem nowych dla mnie okolicznościach pływackich. A zatem, do najbliższego treningu!